Z początku grudnia 2015 r. gorzej się poczułem, zimowe infekcje zrobiły swoje. W domu nie było już sposobu wytrwać, tlen i respirator nie dawały radę. Karetką trafiłem na oddział pulmonologii w Poznaniu, rozpoczęło się intensywne leczenie antybiotykami. Kroplówka za kroplówką, a mimo tego saturacja na tlenie ledwo sięgała 50% przy pojemności płuc FEV1 ok. 16%. W zagrożeniu życia przeniesiono mnie na OIOM. I tak jakoś przetrwałem to leczenie, dalej oczekując na przeszczep płuc.

Udało się. Jestem oficjalnie na aktywnej liście oczekujących do przeszczepu płuc. Z jednej strony to radość, ale i też nutka strachu, bo to jednak nie zwykłe leczenie, a operacja życia. Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Po tylu staraniach, jak by miało być inaczej.

Mijają kolejne miesiące, o przeszczepie płuc wciąż mówić mogę tylko w trybie przyszłym, odległym i z wieloma niewiadomymi. Najważniejsze teraz powinno być leczenie wirusa HCV wywołującego wirusowe zapalenie wątroby typu C (WZW C), ale jak to bywa, wciąż coś stoi na przeszkodzie, albo nie ma leków, albo brakuje finansowania w NFZ. Niestety choroba za szybko postępuje i niedyspozycja ze strony płuc jest bardziej odczuwalna. Poza przewlekłymi dusznościami, zaburzeniem pracy serca, niepokojący jest kumulujący się dwutlenek węgla.