Nieinwazyjna wentylacja mechaniczna BiPAP w domu

Rafał w masce BiPAP

Mijają kolejne miesiące, o przeszczepie płuc wciąż mówić mogę tylko w trybie przyszłym, odległym i z wieloma niewiadomymi. Najważniejsze teraz powinno być leczenie wirusa HCV wywołującego wirusowe zapalenie wątroby typu C (WZW C), ale jak to bywa, wciąż coś stoi na przeszkodzie, albo nie ma leków, albo brakuje finansowania w NFZ. Niestety choroba za szybko postępuje i niedyspozycja ze strony płuc jest bardziej odczuwalna. Poza przewlekłymi dusznościami, zaburzeniem pracy serca, niepokojący jest kumulujący się dwutlenek węgla.

Za radą ośrodka transplantacyjnego w Szczecinie Zdunowo rozpocząłem starania o wdrożenie nieinwazyjnej wentylacji mechanicznej – BIPAP, która ma na celu wypłukanie zalegającego dwutlenku węgla. Do tlenu i koncentratora się jakoś przyzwyczaiłem więc myślę, że i teraz dam radę.

W sierpniu podczas kilkudniowego pobytu na oddziale Pulmonologicznym w Poznaniu wykonano szereg badań i  przystąpiono do pasowania odpowiedniej dla mnie maski, która będzie od teraz wspomagała mój oddech podczas snu. A na czym to dokładnie polega, to zacytuję artykuł –  dr Andrzeja Pogorzelskiego (Biuletyn Mukowiscydoza 20/2007 r.).

BiPAP – jak działa?

Chory podłączony do BiPAP-u oddycha samodzielnie. Jednak każde zapoczątkowanie wdechu przez chorego, nawet bardzo niewielkie, wyzwala reakcję aparatu, który podaje wówczas powietrze pod określonym przez lekarza ciśnieniem i przez zadany czas. Wydech następuje biernie, ale utrzymanie podwyższonego ciśnienia w drogach oddechowych pozwala na łatwiejsze opróżnienie płuc z powietrza. Dzięki działaniu aparatu chory wkłada minimalny wysiłek w oddychanie. Mięśnie oddechowe są znacznie odciążone, co umożliwia im odbudowanie zapasów energetycznych  i tym samym wypoczynek. Do maski podłącza się również tlen.

Z początku wcale to nie takie proste jak by się wydawało. W masce zaczyna brakować powietrza i poddusza mnie jeszcze bardziej, mimo że mam podłączony tlen, a wyniki też nie są najgorsze. Innym razem nie mogę zgrać oddechu z zadanym przez respirator ustawieniem. Jednym słowem „kłócę” się z tym urządzeniem. I tak próbuje w ciągu dnia po kilka razy wydłużając czas od 15 do 45 minut, powtarzając „dam radę, dam..”, mimo trudu złapania oddechu i pocenia się z wkładanego wysiłku. Po kilku dniach walki udało się przespać całą noc.

Aby maska dawała najlepszy efekt musi szczelnie przylegać do twarzy, inaczej powietrze ucieka bokiem i nie spełni swojego zadania. W tym celu dociska się mocniej paskami. Tutaj pojawia się problem odleżyn i bolących ran już przy kilkudniowym stosowaniu, a co będzie po kilku miesiącach… W sytuacji ratowania życia, zmienia się spojrzenie na pewne kwestie o 180 stopni, bo wyjścia już nie ma.

Ile jeszcze będę musiał podejmować wyzwań, walczyć z bólem i wiecznie udowadniać sobie, że jestem silny, nie wiem, ale powoli zaczynam tracić ten zapał, wciąż powtarzając sobie – „dam radę” … bo chcę jeszcze troszkę nacieszyć się życiem…

6 stycznia 2016 roku przeszedłem przeszczep płuc. Nieinwazyjna wentylacja mechaniczna w domu to już wspomnienie.

|

r.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *